Z łódeczki Łódź

Autor:
|

Ex navicula navis – z łódeczki łódź. Taki napis znajduje się na herbach i pieczęciach Łodzi. Wygląda na to, że po wielu latach sentencja ta zaczyna z powrotem mieć swoje znaczenie. Szeroko zakrojonymi inwestycjami Łódź próbuje odzyskać impet, utracony wskutek przemian gospodarczych sprzed ćwierćwiecza.

Czy jakikolwiek tekst o Łodzi mógłby się obyć bez odwołania do Reymontowsko-Wajdowskiej „Ziemi obiecanej”? A zwłaszcza bez pełnej namiętności deklaracji Dawida Halperna, który swoją biedę przykrywał uczuciem do ukochanego miasta? „Ja bym chciał, żeby moja Łódź rosła, żeby miała wspaniałe pałace, zielone, piękne ogrody, i w ogóle, żeby był wielki ruch, wielki handel, wielki pieniądz!” – wołał. Któż by nie chciał! Ten ruch, ten handel, ten pieniądz – wszystko to, zdawało się, czasy dawno minione. Gdy umilkły maszyny w halach wielkich fabryk włókienniczych, a miasto zaczęło popadać w marazm, obietnice polityków brzmiały jak szyderstwo. „Łódź jest jak jedna ze swoich licznych kamienic: nieremontowana od lat, piękna, zabytkowa fasada, zapuszczone podwórko, żuleria w bramie, w środku cały przekrój społeczny – pracownicy fizyczni, naukowcy i artyści obok siebie, w chaotycznie wydzielonych mieszkaniach”, pisał w grudniowej „Polityce” Leszek Jażdżewski. Wreszcie ta kamienica odzyskuje dawny blask; dosłownie i w przenośni.

Mia100 Kamienic
Przewrotnie odejdę od dziennikarskiej rutyny ostatnich miesięcy nakazującej rozwodzić się nad dworcem Łódź Fabryczna oraz budową trasy W-Z; dość już wypowiedziano słów na ten temat. Dość też o korkach, które są przez te ogromne inwestycje spowodowane. Łódź to nie tylko te dwie budowy, są one jedynie częścią szerszego projektu odnowy miasta.

Przykładem niech będzie program „Mia100 Kamienic”, wzorowany na wrocławskim. Tytułowa setka pęknie wiosną tego roku wraz z kompleksową odnową tzw. famuł Poznańskiego przy ul. Ogrodowej. Domy mieszkalne budowane niegdyś przez fabrykanta dla jego własnych robotników straszyły klientów położonej naprzeciw Manufaktury, gigantycznego centrum handlowego wpisanego w zrewitalizowaną tkankę fabryki Izraela Poznańskiego. Teraz władze miasta zapowiadają koniec straszenia, a jednocześnie także zakończenie programu. Ostatnie przetargi zostaną ogłoszone w kwietniu. Potem program zmieni nazwę na „Miasto kamienic”, a rewitalizacja zacznie odbywać się nie punktowo, jak dotąd, lecz w całych kwartałach. Nowością jest poszerzenie projektu o kwestie społeczne oraz infrastruktury towarzyszącej, w tym chodników czy zieleni miejskiej. Koszt tego ambitnego przedsięwzięcia, rozłożonego na siedem lat, szacuje się na 2 mld zł, z czego Unia Europejska dołoży 440 mln zł. Resztę władze miasta planują zdobyć, startując w kolejnych konkursach.

Źródło: www.nlf-b2.pl

Katarzyna Rumowska Rzecznik Generalnego Wykonawcy NLF Torpol-Astaldi s.c.
Łódź się zmienia. Kiedy zaczynała się budowa nowego węzła multimodalnego w miejscu dawnego dworca Łódź Fabryczna w samym centrum miasta widać było ogromne przestrzenie pokolejowe, przekazane Generalnemu Wykonawcy pod realizację tej inwestycji. Ponieważ projekt powstaje w formule „Projektuj i Buduj”, przez pewien czas zmiany nie były widoczne na zewnątrz. Prace odbywały się w biurze – przy kompletowaniu dokumentów, tworzeniu różnorodnych wniosków, przygotowaniach do realizacji pierwszych rozbiórek czy powstawaniu koncepcji nowego budynku.
Dziś w tym miejscu spektakularne zmiany dzieją się niemal z dnia na dzień: nieustannie pogłębia się wykop do poziomu –16,5 m, powstają kolejne słupy na płycie stropowej na poziomie –8, intensywnie budowany jest tunel, którym pociągi dojadą do stacji, wkrótce będzie widać pierwsze prace przy konstrukcji dachu. Pracują setki ludzi, widać dziesiątki maszyn, pojazdów, wysokie dźwigi.
Wiele osób, mieszkańców Łodzi, obserwuje te zmiany, w Internecie dyskutują o nich na forach i portalach społecznościowych, dokumentują postępy z godnym podziwu kronikarskim zacięciem. Widać w tym energię, która kieruje się w stronę miasta – ci ludzie chcą zmian, chcą czegoś nowego, dobrego dla Łodzi. To ważne, bo nowa infrastruktura będzie niczym bez ludzi. Ten kapitał społeczny, mentalny jest teraz dla miasta ważny. Miasto żyje, jeśli są w nim ludzie, którzy chcą w nim działać. Nowe estetyczne przestrzenie, infrastruktura, ludzie z pomysłami i korzystne dla rozwoju przedsiębiorczości warunki stworzone przez władze – to już się dzieje i to jest szansa dla miasta. Łódź to dobry kierunek – nie tylko dla pociągów, lecz także dla przedsiębiorców.

Nowy czas dla Łodzi
Bolączką miasta jest brak wyrazistego, historycznego serca w postaci rynku z ratuszem, będącego chlubą takich metropolii jak Wrocław czy Kraków. Zawdzięcza to Łódź dynamicznemu rozwojowi z końca XIX w. Nie było wtedy czasu na organiczny wzrost miasta; nowe budynki stawiano prędko, wpuszczając je w wykreśloną na wzór amerykański siatkę prostopadłych ulic. Historię zepchnięto na boczny tor tak dalece, że mało kto dziś wie o tym, że Łódź posiada swój Stary Rynek, a jeszcze mniej osób tam zagląda, mimo że znajduje się on nieopodal tłumnie odwiedzanej Manufaktury.

Z tej zaszłości wzięło się przekonanie, że Łódź to jedynie otulina Piotrkowskiej – najdłuższej ulicy handlowej Europy, obecnie nieco zapomnianej. Renowacja ulicy w latach 1992–1997 nie zdołała zapobiec jej upadkowi; wyrastające jak grzyby po deszczu centra handlowe, w szczególności Galeria Łódzka, a potem Manufaktura, umieszczone na przeciwległych krańcach Piotrkowskiej, wyssały z niej życie, zamieniając ją w siedlisko pubów, ciucholandów i nielicznych walczących o przetrwanie księgarń i antykwariatów. Przed dwoma laty władze miasta rozpoczęły więc kolejną rewitalizację. Kostkę betonową zamieniono na płyty granitowe, wymieniono elementy małej architektury, zwężono też jezdnię, a poszerzono część przeznaczoną wyłącznie dla ruchu pieszego (choć Piotrkowska oficjalnie ma status deptaku, wciąż odbywa się tam ożywiony ruch kołowy). Pojawiła się również inicjatywa uspokojenia krzykliwych szyldów i reklam. Koszt prowadzonego przez Strabag remontu, który ma się zakończyć w czerwcu, to 48,5 mln zł.

Czy na Piotrkowską powróci życie? Mimo że kibicuję tej ulicy, obawiam się, że jej odnowiony blask zostanie przyćmiony przez Nowe Centrum Łodzi (NCŁ). Już sama nazwa tego projektu oddaje ambicję jego twórców. I faktycznie, jest to największa tego typu inwestycja w Europie Środkowej; tak przynajmniej zachwala ją łódzki magistrat. Trzeba przyznać, że plan przebudowy stuhektarowego obszaru położonego w samym sercu miasta wymaga rozmachu i… pieniędzy. Centralnym jej punktem jest Dworzec Łódź Fabryczna, nowoczesne cacko o wartości niemal 2 mld zł, ukryte 16,5 m pod ziemią, z piękną ażurową konstrukcją wejściową na powierzchni. W miejscu dawnego dworca oraz powierzchniowej linii kolejowej, która długim sztychem wbijała się w miasto, pojawi się wolna przestrzeń przeznaczona na biurowce, restauracje, obiekty kultury i rozrywki – w istocie nowe centrum Łodzi. Koniec robót przewidziano na wrzesień przyszłego roku. Pozostaje tylko trzymać kciuki, by udało się przeprowadzić również plan budowy tunelu średnicowego, spinającego obydwa główne dworce miejskie – Fabryczny i Kaliski – oraz pełniącego funkcję quasi-metra, domykającego kolejowy ring wokół Łodzi, bo bez tego Łódź Fabryczna pozostanie dworcem czołowym, co w oczywisty sposób znacznie ograniczy jego funkcjonalność.

Serce i jego arterie
Sześciokilometrowy tunel ze stacjami pośrednimi Łódź Centrum (Zachodnia–Zielona) oraz Łódź Ogrodowa (Manufaktura) włączono do starań o dofinansowanie z Unii Europejskiej w latach 2014–2020, z planowanym budżetem 1,5 mld zł, na liście zajmuje on jednak dopiero 25. miejsce spośród 58 inwestycji kolejowych. Znalazł się też na zaktualizowanym niedawno studium systemu transportowego dla miasta Łodzi, w którym zawarto koncepcję rozwoju na rok 2025. Koncepcje mają to do siebie, że do ich realizacji jest długa droga, jednak pochyliłem się nad tym planem z zainteresowaniem, bo po raz pierwszy całościowo ukazuje on kierunek, jaki wytyczono przed Łodzią w zakresie sieci komunikacyjnej.

Gdy NCŁ wraz z dworcem uznać za nowe serce miasta, ulice staną się jego arteriami. I podobnie jak arterie muszą być drożne, by obsłużyć wzmożony ruch. Planując budowę nowego dworca, ustalono liczbę pasażerów na 200 tys. dziennie, by potem ściąć ją o połowę, lecz to i tak niemal dwa razy tyle, ile odwiedza… Warszawę Centralną. Mimo to obsłudze dworca i NCŁ podporządkowany jest nowy układ ulic. Część zostanie prawdopodobnie tylko poszerzona, jak ul. Strykowska, wyprowadzająca ruch z miasta w kierunku północnym, do autostrady A1, część powstanie od zera, jak ul. Nowotargowa, o której przebieg trwa obecnie spór radnych z ekspertami. Rada miejska postanowiła zakończyć arterię będącą przedłużeniem ul. Uniwersyteckiej na ul. Tuwima, aby zaoszczędzić 8,5 mln zł. Tymczasem niezależne analizy wykonane przez łódzki oddział Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Komunikacji RP, Politechnikę Warszawską oraz Instytut Badawczy Dróg i Mostów jednomyślnie wskazały, że Nowotargową należy przedłużyć wprost do Piłsudskiego, gdzie połączy się z trasą W-Z – i tylko wówczas jej budowa będzie miała sens z punktu widzenia zarówno ekonomii, jak i urbanistyki. Co więcej, dyrektor łódzkiego Zarządu Dróg i Transportu Grzegorz Nita ostrzega, że jeśli kontrola unijna wykaże, że nie wypełniono określonych parametrów przepustowości dróg prowadzących do dworca, Łódź będzie musiała zwrócić kolei, czyli inwestorowi, 25% dofinansowania, czyli ok. 250 mln zł. Oszczędności będą więc wówczas iluzoryczne.

Życiodajny ruch
W koncepcji znalazły się także dwie drogi już niemal mityczne, ponieważ obydwie miały powstać przeszło 30 lat temu. Autostrada A1, będąca zarazem wschodnią obwodnicą Łodzi, powstaje w wielkich bólach. Wydaje się wręcz, że ciąży na niej jakieś fatum. W połowie stycznia GDDKiA rozwiązała umowę z dotychczasowym, kolejnym już, wykonawcą, konsorcjum Polimex-Mostostal. Konsorcjum stwierdza zresztą, że zerwało umowę pierwsze – kto ma rację, rozstrzygnie sąd, lecz tak czy inaczej Łódź długo jeszcze pozostanie bez tej drogi.

Na przeciwległym krańcu Łodzi znajduje się z kolei planowana droga S14, mająca pełnić funkcję zachodniej obwodnicy miasta łączącej S8 biegnącą do Wrocławia z autostradami A2 i (pośrednio) A1. Decyzja o budowie wciąż jest zawieszona w próżni, mimo że dla tej inwestycji w 2011 r. została już wydana decyzja środowiskowa. Decyzja taka jest ważna cztery lata, w szczególnych warunkach sześć lat; najpóźniej budowa S14 powinna więc się rozpocząć w 2017 r. Tymczasem w ubiegłym roku inwestycję szacowaną na 1,7 mld zł wykreślono z ministerialnej listy inwestycji priorytetowych na lata 2014–2020. Mimo nacisku lokalnych polityków jej losy wciąż pozostają nieznane. Jest to o tyle ciekawe, że zagrożonej S14 rok temu bronił ówczesny poseł, a obecnie minister sportu Andrzej Biernat, pochodzący z Konstantynowa Łódzkiego. Jej budowa pozytywnie wpłynęłaby na rozwój pobliskiej Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, łódzkiego lotniska oraz ościennych miasteczek, które zyskałyby niejako „przy okazji” obwodnicę uwalniającą je od ciężkiego ruchu przetaczającego się przez DK71.

Budowa Dworca Łódź Fabryczna

Widać, że Łódź zaczyna wreszcie doceniać transport – pytanie, czy rząd będzie jej w tym sekundował. Miasto, które chwaliło się dotąd, że „kreuje”, teraz skupia się na prozaicznych, ale bezsprzecznych przecież atutach swego centralnego położenia: węzłach autostradowym i kolejowym czy lotnisku. Na Olechowie, ledwie 13 km od centrum miasta, znajduje się wielki węzeł przeładunkowy służący PKP Cargo, dysponujący obecnie bezpośrednim połączeniem z Chinami. W okolicach strykowskiego węzła autostradowego swoje centra rozdzielcze mają wielkie firmy logistyczne. Trzeba to wykorzystać. Łódź kreuje atmosferę artystyczną, ale to przyziemna logistyka kreuje miejsca pracy. Dobrze, że władze zaczynają mieć tego świadomość.

Podsumowanie
Gdy wielka Łódź zatonęła, jej mieszkańcy schronili się w szalupie ratunkowej, by przetrwać do lepszych czasów. Jedni uciekli, innych tonący statek pociągnął na dno, lecz wielu wciąż czeka, by z ich mała łódeczka ponownie stała się wielką Łodzią. Po raz pierwszy od lat poza uszczelnianiem dziur coś się na tej naszej łajbie dzieje. W najbliższych latach w łódzkie i okoliczne inwestycje wpompowanych zostanie blisko 5 mld zł. Jeśli wszystko się uda, a impet nie zostanie zmarnotrawiony na przepychanki, będziemy mogli się przekonać, czy do naszego miasta powrócą wielki ruch, wielki handel i wielki pieniądz.