Prognozy cen surowców i wyzwania dla przemysłu motoryzacyjnego – podsumowanie konferencji PGM
Fot. PGM

Prognozy cen surowców i wyzwania dla przemysłu motoryzacyjnego – podsumowanie konferencji PGM

05/03/2021
Źródło informacji: Polska Grupa Motoryzacyjna

Na początku marca odbyła się konferencja pt. „Wyzwania dla przemysłu motoryzacyjnego w dobie rosnących cen surowców i kosztów logistyki”, zorganizowana przez Polską Grupę Motoryzacyjną (PGM) – klaster polskich fabryk motoryzacyjnych. W spotkaniu on-line wzięło udział blisko 200 przedstawicieli firm produkcyjnych z branży motoryzacyjnej.

Podczas otwarcia konferencji Adam Sikorski, prezes PGM powiedział: „Wydawało się, że spowolnienie gospodarcze wywołane pandemią przyczyni się do spadku cen, a tymczasem obserwujemy zachowania odwrotne. Spadek podaży spowodował znaczne wzrosty cen surowców strategicznych, takich jak ropa czy gaz, ale też i tych wykorzystywanych w fabrykach. I druga rzecz, która wszystkich zaskoczyła, to kwestia całego łańcucha dostaw z Azji, galopujących cen kontenerów i braku ich dostępności”.

Wśród zaproszonych prelegentów znaleźli się eksperci i praktycy, którzy zaprezentowali czynniki które w ostatnich miesiącach miały największy wpływ na tak znaczne wzrosty cen oraz podzielili się swoimi analizami i prognozami na przyszłość.

Ryszard Łukoś, główny analityk danych z firmy ExMetrix sp. z o.o. szacował, że do 2030 roku popyt na aluminium wzrośnie nawet kilkunastokrotnie. Jak zauważył, popyt na ten surowiec ma związek z rosnącą produkcją samochodów elektrycznych i wzmożonym zapotrzebowaniem na niego w innych branżach – budownictwie czy branży spożywczej. Na wzrost cen wpływa też rosnący eksport surowca z Chin, który zwiększył jego podaż na rynku światowym. Ekspert zwrócił uwagę, że od 2018 r. poziomy zapasów tego surowca na LME pozostają na stosunkowo niskim poziomie.

Na podstawie analiz cen aluminium od 2011 roku prognozował, że w perspektywie do połowy roku 2022 wzrosty utrzymają się, choć w tempie nieco łagodniejszym niż dotychczas.

W kontekście sytuacji na rynku metali żelaznych Andrzej Bulanowski, wiceprezes zarządu ds. sprzedaży PGO SA powiedział: „Nie pamiętam tak horrendalnych podwyżek cen stali i złomu. Już w 2019 r. obserwowaliśmy spowolnienie gospodarcze i zredukowanie mocy produkcyjnych tych surowców, a początek 2020 przyniósł spadek produkcji przemysłowej na świecie do wyjątkowo niskich poziomów. Szybkie odbicie produkcji w Chinach, towarzyszące coraz bardziej restrykcyjnym lockdown’om w Europie oraz ograniczenie wydobycia rud żelaza w Brazylii sprawiło, że w drugiej połowie roku Chiny stały się studnią, do której wpadały wszystkie światowe nadwyżki surowców do produkcji stali. Tymczasem odbijająca się gospodarka światowa zderzyła się z brakiem możliwości zatowarowania się w rudę żelaza i w złom, który w głównej mierze stanowi odpad poprodukcyjny”. Szybujący popyt na wyroby stalowe, przy znaczących niedoborach surowców do ich produkcji, tłumaczy podwyżki cen. Bulanowski wyraził opinię, że do końca 2021 roku redukcje cen, a tym bardziej powroty do poziomów sprzed 2019 roku na blachy cienkie, zimnowalcowane, ocynkowane są bardzo mało prawdopodobne. Tym bardziej, że rośnie zapotrzebowanie na ten surowiec do produkcji paneli fotowoltaicznych. W przypadku zaś innych wyrobów hutniczych, np. kształtowników gorącowalcowanych, istnieje realny scenariusz, że druga połowa roku 2021 przyniesie spadki cen, ale raczej nie do poziomów wyjściowych.

Analizę cen mieszanek wykorzystywanych do produkcji tworzyw sztucznych zaprezentowała Anna Dul z firmy Sierosławski Group, zajmującej się przetwórstwem tworzyw sztucznych i produkcją form wtryskowych dla przemysłu motoryzacyjnego. Przywołała informacje uzyskane od dostawców mieszanek, którzy zgodnie twierdzą, że nigdy wcześniej nie spotkali się z tak gwałtownymi podwyżkami cen. Wśród czynników wpływających na ten stan wymieniła obniżenie podaży polipropylenu i polietylenu, wywołane przestojami i pracami konserwacyjnymi prowadzonymi w fabrykach mieszanek, oraz amerykańską burzą polarną, która spowodowała znaczące przerwy w dostawie prądu w USA. Zwróciła też uwagę na ograniczoną dostępność kluczowych surowców wykorzystywanych do produkcji PA66, m.in. kwasu adypinowego i heksametylenodiaminy. Na zakończenie stwierdziła, że w najbliższych miesiącach należy spodziewać się gwałtownego wzrostu cen tworzyw sztucznych, nawet do poziomu 2000 EUR za tonę.

Ostatnią z prezentacji analizujących rynek i ceny wybranych surowców wykorzystywanych w przemyśle motoryzacyjnym przedstawił Tomasz Bunikowski, dyrektor ds. sprzedaży i członek zarządu firmy NETBOX sp. z o.o., specjalizującej się w produkcji opakowań kartonowych, głównie na potrzeby rynku motoryzacyjnego. Wśród głównych czynników wpływających na zmianę cen tektury wymienił ogromny wzrost zainteresowania papierem i tekturą opakowaniową, co przekłada się na ich brak dostępności na rynku. Zauważył też, że o ile ceny tektury płaskiej (litej makulaturowej i litej celulozowej) zasadniczo w ostatnim okresie pozostają na niezmienionych poziomach, to ceny papieru do produkcji tektury falistej zanotowały ogromną dynamikę wzrostu. A to właśnie te ostatnie są najczęściej wykorzystywane do produkcji opakowań do części zamiennych. Bunikowski zaprezentował kilka sposobów na obniżenie kosztu opakowania, wśród nich: zmianę tektury celulozowej z włókien pierwotnych na makulaturową, zmianę gramatury tektury na niższą (zarówno dla tektury litej jak i falistej), zmianę opakowania z tektury litej w wysokiej gramaturze na opakowanie kaszerowane, wybór tektury o takich parametrach, która jest szeroko dostępna na rynku, zmianę składów tektur falistych przy zachowaniu zbliżonych parametrów wytrzymałościowych, korekty konstrukcji opakowań mające wpływ na zmniejszenie rozmiarów arkusza przy jednoczesnym zachowaniu funkcjonalności opakowania, weryfikację portfolio opakowań w zakresie zmniejszenia ilości indeksów poprzez większą uniwersalność poszczególnych opakowań czy zarządzanie wielkością serii produkcyjnych.

Konferencję zakończyło wystąpienie profesora Witolda Orłowskiego, głównego doradcy ekonomicznego PwC, który przedstawił perspektywę makroekonomiczną i zmierzył się z pytaniem czy pandemia zmieni światową gospodarkę?

Prof. Orłowski już na początku powiedział: „Po doświadczeniu globalnej epidemii koronawirusa nic już nie będzie takie jak przedtem. Musimy się przygotować na to, że ten świat, rynek, gospodarka i otoczenie, w którym funkcjonujemy, będzie wyglądało inaczej niż wyglądało te półtora roku temu. I to będzie trwała zmiana”

Profesor Orłowski ocenił, że to Niemcy najlepiej do tej pory radzą sobie z pandemią, i w rezultacie nasz przemysł, mocno zależny od gospodarki niemieckiej, również całkiem dobrze radził sobie w tej trudnej sytuacji: „Mieliśmy szczęście, że Niemcy były przygotowane, by rzucić gigantyczne pieniądze na stół” – powiedział prof. Orłowski. Zauważył też, że wprawdzie w Polsce firmy zostały uratowane przed masowymi zwolnieniami, ale stało się to za ich własne pieniądze, ponieważ polskie państwo przez kolejne lata będzie ściągać swoje zadłużenie od tychże firm. W ocenie eksperta, w tym roku polska gospodarka jeszcze nie odzyska poziomu z roku 2019, chociaż przemysł – zwłaszcza ten zorientowany na eksport – może zanotować spore przyrosty. Zwłaszcza, jeżeli Niemcy będą wciąż dobrze sobie radzić oraz sytuacja w światowej gospodarce będzie się poprawiać.

Prof. Orłowski zwrócił uwagę, że nadchodzące, kolejne fale epidemii mogą być przyczyną większej liczby bankructw przedsiębiorstw. Stwierdził, że trzeba się liczyć z tym, że fakt dodrukowania pieniądza w całej Unii Europejskiej i w Stanach Zjednoczonych może prowadzić np. do gwałtownego wzrostu cen surowców. Dodał, że przez najbliższy rok nie spodziewa się sporych zmian wahań kursów walut. W jego ocenie przez najbliższy rok NBP nadal będzie trzymać stopy procentowe na poziomie zerowym.Wg prof. Orłowskiego najbardziej prawdopodobny jest optymistyczny scenariusz, w którym pandemia skończy się za dwa lub trzy kwartały, a już w drugim kwartale br. będzie wysokie tempo wzrostu.

Analizując długookresowe efekty pandemii dla przemysłu, prof. Orłowski zwrócił szczególną uwagę na postęp technologiczny i skrócenie łańcucha dostaw. „Pandemia nałożyła się na procesy, które w gospodarce miały, mają i będą mieć miejsce. Ona tylko przyspieszyła postęp technologiczny, tak zwaną czwartą rewolucję przemysłową: automatyzację, robotyzację, digitalizację” – powiedział prof. Orłowski. Powołując się na Dell Technologies wskazał, że 82% prezesów firm na świecie oczekuje, że w ciągu pięciu lat ludzie i maszyny będą pracować w organizacjach w ramach zintegrowanych zespołów, czyli maszyny, roboty oraz sztuczna inteligencja staną się normalnymi pracownikami, normalnymi dostarczycielami pracy.

Odnosząc się do kwestii skrócenia łańcucha dostaw przypomniał, że sprawność działania łańcuchów dostaw logistyki światowej zbudowana przez ostatnie 20-30 lat rozpełzła się po świecie.

Do wyprodukowania np. popularnego modelu niemieckiego samochodu niezbędni są poddostawcy z całego świata. Ale jeśli lockdown’y będę powracać, to wszystko może nie funkcjonować już tak doskonale jak do tej pory. Prawdopodobnie wszystkie wielkie firmy zastanawiają się, lub nawet już zaczęły skracanie łańcuchów dostaw i poszukują bliżej zlokalizowanych dostawców, albo same planują budowę fabryki. Powszechne jest przekonanie, że to jednak trochę zbyt ryzykowne być zależnym od dostaw np. z Wietnamu, bez których okazuje się, że europejską fabrykę trzeba zatrzymać na wiele tygodni. Świat już nie będzie taki jak przed pandemią. Pandemia to wszystko tylko przyśpieszyła – dodał na zakończenie prof. Orłowski