Według prognoz Bain & Company, już w 2030 roku globalny deficyt pracowników produkcyjnych może sięgnąć 8 milionów etatów, co oznacza potężne luki kadrowe i wyzwanie dla każdego przedsiębiorstwa operującego w warunkach stale rosnącej konkurencji. Te dane nie pozostawiają żadnych złudzeń – automatyzacja przestaje być opcją, a staje się warunkiem przetrwania.
Przyczyną tej rosnącej luki nie jest chwilowe tąpnięcie rynku, lecz zjawisko o charakterze systemowym – spowolnienie wzrostu populacji w krajach rozwiniętych oraz malejąca liczba osób w wieku produkcyjnym. W efekcie zmienia się sposób myślenia o sile roboczej – nie tylko w kategoriach pracowników ludzkich, lecz także w kontekście ich technologicznych odpowiedników.
Humanoidy – niegdyś domena science fiction, dziś realne rozwiązanie oparte na potężnym fundamencie sztucznej inteligencji i inżynierii są elementem, który za chwilę dość często będziemy widywać w zakładach produkcyjnych. Embodied AI, czyli AI ucieleśniona – zamknięta w formie fizycznej – to nie tylko koncepcja, ale już wdrażana strategia modernizacji w przemyśle.
Jak czytamy w raporcie „Humanoids: A $5 Trillion Market” od Morgan Stanley, wartość rynku robotów humanoidalnych może osiągnąć do 2050 roku 5 bilionów dolarów, a liczba wdrożonych jednostek na świecie może osiągnąć ponad miliard. Tak potężne liczby nie są jedynie ilustracją potencjału – to sygnał dla decydentów z sektora produkcyjnego, że czas działania jest teraz.
Technologie Embodied AI zmieniają sposób projektowania i zarządzania procesami produkcyjnymi. Takie urządzenia mogą uzupełniać zasoby ludzkie wszędzie tam, gdzie brakuje rąk do pracy. Jednak równie ważne jest ich odpowiednie wdrożenie tak, by stały się częścią spójnego, cyfrowego ekosystemu produkcyjnego. Humanoidalne roboty to nie tylko maszyny, ale także nowe źródło danych i interakcji, które trzeba efektywnie zintegrować z istniejącymi systemami klasy PLM, MES czy IoT
Jacek Gralak, AI Practice Area Director w Transition Technologies PSC
Morgan Stanley prognozuje także, że już w 2035 roku będzie działać około 13 milionów takich maszyn.
Jak zauważa Jacek Gralak, obecna fala innowacji nie opiera się na jednej przełomowej technologii, lecz na synergii trzech elementów: sztucznej inteligencji, zaawansowanej robotyki oraz ekonomicznej dostępności. To właśnie rozwój sztucznej inteligencji umożliwia robotom podejmowanie autonomicznych decyzji, natomiast udoskonalenia mechaniczne pozwalają im poruszać się w ludzkim środowisku i wykonywać złożone zadania fizyczne.
Spadek cen – z ok. 200 tys. dolarów za sztukę do nawet 50 tys. USD w 2050 r. w krajach mocno rozwiniętych i zamożnych oraz w krajach rozwijających się nawet do 15 000 USD – ma otworzyć drzwi do znacznego przyspieszenia procesu adopcji.
Choć początkowo roboty humanoidalne skoncentrują się głównie na sektorze przemysłowym i usługowym – gdzie zastąpią lub uzupełnią ludzką pracę – to z czasem ich obecność stanie się codziennością również w przestrzeni publicznej i prywatnej. Staną się nie tylko pracownikami fabryk, ale też asystentami medycznymi, opiekunami, przewodnikami czy doradcami klienta.
Warto podkreślić, że ta rewolucja technologiczna niesie za sobą również istotne wyzwania. Jak zauważa ekspert TT PSC, ekspansja robotów wymaga nie tylko samej technologii, ale także złożonego procesu zarządzania zmianą, który obejmie cały łańcuch wartości – od dostawców po końcowych użytkowników. Konieczne będzie również przemyślenie aspektów społecznych: jak obecność robotów wpłynie na zatrudnienie, strukturę społeczną, nasze relacje i styl życia?
Roboty humanoidalne mają potencjał, by stać się fundamentem nowej epoki przemysłowej – bardziej zautomatyzowanej, wydajnej i elastycznej. Jednak aby w pełni wykorzystać ten potencjał, niezbędne będzie nie tylko inwestowanie w technologię, ale także prowadzenie szerokiego dialogu społecznego i kształtowanie nowych norm współistnienia ludzi i maszyn.
Choć rozwój robotyki humanoidalnej budzi podziw i otwiera przed światem ogromne możliwości, trudno nie dostrzec ciemniejszych stron tej technologicznej rewolucji. Roboty przypominające ludzi mogą wypełnić luki tam, gdzie brakuje rąk do pracy lub warunki są skrajnie niekorzystne, jednak z tą samą łatwością mogą wyprzeć człowieka z jego dotychczasowego miejsca w gospodarce. W miarę jak stają się coraz bardziej zaawansowane, niezawodne i inteligentne, zagrożenie masową automatyzacją zaczyna być realnym scenariuszem, a nie futurystyczną spekulacją.
Prognozy, według których maszyny wpłyną nawet na 40% pracowników i 75% zawodów do połowy XXI wieku, nie są już tylko głosem pojedynczych analityków – to sygnał, że zmiany nadchodzą szybciej, niż wielu chciałoby przyznać. Szczególnie niepokojące jest to, że mimo skali potencjalnego wpływu, społeczny dialog na temat konsekwencji wdrażania humanoidów pozostaje mocno ograniczony. Brakuje szerokiej debaty, systemowych przygotowań i mechanizmów ochronnych, które mogłyby zminimalizować skutki społecznego szoku związanego z transformacją rynku pracy.
Ambicje państw takich jak Chiny, które inwestują dziesiątki miliardów dolarów w rozwój tej technologii, pokazują, że w grze nie chodzi wyłącznie o wygodę użytkownika, ale też o geopolityczne przywództwo i zabezpieczenie interesów narodowych w obliczu starzejących się społeczeństw czy globalnych napięć. W tym kontekście, robot humanoidalny przestaje być tylko maszyną – staje się narzędziem polityki, gospodarki i wpływu.
Według oficjalnych dokumentów, w ciągu ostatniego roku Pekin przeznaczył ponad 20 mld USD na rozwój tej technologii, co więcej stworzył fundusz z kapitałem blisko 140 mld USD, aby wspierać młode firmy w obszarach takich jak sztuczna inteligencja i robotyka.
Nie można również zapominać o jednym z największych wyzwań: społecznej akceptacji.
Jak wskazuje Jacek Gralak, historia technologii jest pełna spektakularnych niepowodzeń. Wystarczy wspomnieć Google Glass, Segwaya czy metaverse. Nawet najbardziej obiecujące i kosztowne innowacje mogą przegrać z chłodnym przyjęciem przez użytkowników. Kształt człowieka niekoniecznie będzie atutem – może wręcz wywoływać niepokój, opór, a nawet strach. Nie jest też przesądzone, że to humanoidy zdominują rynek – być może przyszłość należeć będzie do cichych, wyspecjalizowanych automatów, które nie próbują naśladować człowieka, lecz skutecznie go uzupełniają.
Zanim więc pozwolimy, by roboty na dobre wpisały się w krajobraz naszych domów, ulic i miejsc pracy, warto zadać sobie pytanie, czy rzeczywiście wiemy, dokąd zmierzamy – i czy jesteśmy gotowi na świat, w którym to nie człowiek decyduje o roli technologii, lecz technologia o roli człowieka.