Polak też potrafi – rozmowa z Jerzym Wiśniewskim, prezesem PBG S.A.

|

PBG to jedna z niewielu spółek z polskim kapitałem wybierana jako główny wykonawca dużych projektów infrastrukturalnych. Obecnie spółki z grupy lub konsorcja, w których PBG ma swój udział, realizują kilka inwestycji związanych z Euro 2012 w Polsce. Są to Stadion Narodowy, PGE Arena w Gdańsku. Oddany został już Stadion Miejski w Poznaniu. Do tego dochodzi szereg inwestycji infrastrukturalnych związanych z segmentem ropy i gazu, takich jak kopalnia ropy i gazu Lubiatów-Międzychód-Grotów, budowa terminalu LNG w Świnoujściu oraz fragmentów autostrady A4 i A1. PBG aktywnie działa w celu pozyskania kontraktów na budowę bloków energetycznych. Złożone dotychczas w tym segmencie oferty opiewają na blisko 30 mld zł. Czy PBG będzie je realizować, okaże się już wkrótce.

Co Pan na to, że wiele osób mówi, że inwestycje w Polsce zatrzymają się wraz ze startem Mistrzostw Europy w piłce nożnej?

– Nie zgodzę się z opinią, że w Polsce wraz z wygaśnięciem inwestycji, które są realizowane, nadejdzie zastój w branży budowlanej. Na lata 2013–2019 przewidziano ogromne pieniądze z Unii Europejskiej. Jeżeli dołożymy do tego modernizację PKP, modernizację infrastruktury hydrotechnicznej i energetykę, w którą trzeba zainwestować wg mojej oceny 170–200 mld zł, to czekają nas kolejne lata wielkich budów w Polsce. My zamierzamy w nich uczestniczyć – przekonuje Jerzy Wiśniewski, prezes spółki PBG.

– Wyznaczyliśmy sobie ruch społeczny ponad podziałami. To Euro 2012. Często przy budowach zakładamy plan; on jest po to, by ciągnąć pracę „do góry”. Na budowach można napotkać wiele problemów, co często rodzi konflikty. Jednak ja wierzę, że każdy problem można w jakiś sposób rozwiązać. Dlatego szukam ludzi, którzy myślą pozytywnie, i z nimi coś robię.

Takie sytuacje podbramkowe, niewyrabianie się z terminami wynikają często z tego, że w Polsce wciąż głównym elementem wyboru oferty jest cena.

Najkorzystniejsza oferta to jest hasło, które powinno być używane, a cena powinna być zbliżona do założonego przez inwestora budżetu. Jeżeli coś buduję i założyłem budżet, to po to, by go nie przekroczyć, a nie, żeby znaleźć kogoś kto zrobi to za połowę ceny. Takie oczekiwanie kończy się złą jakością i niedokończeniem budowy. Z zagranicy znam kilka przykładów rozstrzygania przetargów. Tam do małych kontraktów startują małe firmy, duże mają zakaz; do dużych tylko duże. Eliminowane są też oferty znacząco odbiegające od zakładanego budżetu. Poza tym jeżeli jakaś firma jest duża w swoim kraju, a w miejscu realizacji kontraktu nikt jej nie zna, to również ma to znaczenie. Na autostradę A2, którą wykonują Chińczycy, mieliśmy drugą cenę. Nie złożyliśmy protestu właśnie ze względu na ten ruch ponad podziałami – Euro 2012.

Teraz Pan tego żałuje?

W biznesie nie ma się co zastanawiać nad tym co było. Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której nie wybieramy oferty złożonej przez Chińczyków. Z całą pewnością większość wtedy by mówiła, że straciliśmy dużo pieniędzy, bo oni zrobiliby to taniej. A jak to sprawdzić? Teraz trzeba dołożyć wszelkich starań, by te inwestycje zostały dokończone.

Wszędzie, gdzie jestem na poważnej debacie dotyczącej naszej branży, powtarzam, że mamy skomplikowaną procedurę realizacji projektów. Zapomina się o tym, o czym często nie zapomina się zagranicą. Mianowicie duże projekty są konfigurowane tak, że cash flow jest bliski zeru lub lekko ujemny. Najpierw jest zaliczka, a potem płacenie za postęp i firma nie ma problemu z płynnością. Aby w Polsce realizować projekty unijne trzeba mieć spore zaplecze finansowe. Trzeba brać kredyty, marże spadają, poza tym wiele firm z Zachodu nie ubiega się o kontrakt, gdy cash flow jest ujemny. Gdyby zamawiający pokazał CF bliższy zera, to do realizacji ustawiałaby się większa kolejka firm.

 Porozmawiajmy o samym PBG. Plany i portfel zamówień…

Budujemy swoją pozycję w energetyce już od jakiegoś czasu. To rynek, który się teraz przed nami otwiera. Wartość naszego portfela zamówień przekracza 5 mld zł. W styczniu 2012 r. portfel powinien się powiększyć o kolejne 2 mld zł lub być na co najmniej obecnym poziomie. Dzięki tak dużemu portfelowi jesteśmy zabezpieczeni z realizacjami na 2 lata, więc ze spokojem możemy ubiegać się o kolejne kontrakty. Dzięki temu możemy się do tego całego procesu solidnie przygotować. Chcemy też mocno ruszyć za granicę. Byliśmy już blisko różnych kontraktów poza Polską. Szukamy razem z naszym parterem – hiszpańskim OHL – takich realizacji, gdzie rentowność jest wysoka. Wszędzie tam, gdzie my jesteśmy mocni, a więc przy realizacjach dotyczących ropy, gazu, oczyszczalni ścieków i przy budowie stadionów, to my jesteśmy potrzebni OHL. Natomiast, jeśli chodzi o inwestycje drogowe, jest na odwrót. I tak dzięki temu złożyliśmy najkorzystniejszą ofertę na przejście autostrady pod Wisłą, gdzie będziemy wiercić tunel specjalnym 12-metrowym wiertłem. Za granicą aplikujemy razem do budowy autostrad w Rumunii. W kręgu naszych zainteresowań jest również Mozambik, który potrzebuje infrastruktury dla wody. Ameryka Południowa i Afryka to dla nas bardzo perspektywiczne rynki w tym zakresie. Złożyliśmy również razem z OHL-em zamówienie dotyczące budowy trzech stadionów w Kanadzie.

 A polska energetyka?

Tu kroki przygotowawcze stawiamy już od kilku lat. Nie załatwiliśmy tego ostatnią akwizycją Energomontażu Południe. W działalności energetycznej mocno współpracujemy z koncernem Alstom. To współpraca na podobnych zasadach jak z OHL. Poza tym wkrótce mamy włączyć do naszej grupy RAFAKO, które doskonale uzupełni nasze referencje w energetyce i zwiększy szanse na wielomiliardowe kontrakty. Na elektrownię atomową oczywiście czekamy, aczkolwiek nie wiadomo, czy powstanie. Osobiście jestem przekonany, że w Polsce przyszłość będą miały elektrownie gazowe, węglowe i nieco mniej energetyka odnawialna. Przy budowie każdej elektrowni jest do realizacji bardzo dużo obiektów niezwiązanych stricte z produkcją energii. Trzeba wybudować drogi, budynki. To takie małe miasteczka. Przed nami Opole, Turów, Jaworzno, Stalowa Wola. Przetargów jest sporo, mówimy tylko o tych, które są blisko rozstrzygania. PBG uczestniczy praktycznie w każdym dużym przetargu na rynku energetycznym o szacowanej wartości w sumie między 25 a 30 mld zł.

 Duże budowy to również wielka odpowiedzialność i ryzyko. Przy budowie stadionów nie było łatwo?

Stadion nie jest skomplikowaną konstrukcją z punktu widzenia inżynieryjnego. Schody to absolutnie nasz błąd, będzie usunięty. Polegał na tym, że łączenie elementów żelbetowych odbywało się przez specjalne masy wiążące, które były technologicznie nowatorskie. Wszystko działo się zimą, gdy temperatura mocno spadła. Na szczęście schodów nie trzeba rozbierać, wystarczy tylko wzmocnić ich konstrukcję i to uczynimy. Wracając do budów, to jesteśmy dumni z tego, że udało nam się wykonać konstrukcję dachów na każdym ze stadionów. Ciekawostką jest to, że wkrótce, przed mistrzostwami Europy, zostanie wyemitowany o tym niezwykle ciekawy dla każdego inżyniera film. Wtedy każdy oceni i z pewnością doceni wagę zastosowanych rozwiązań technicznych. Robiliśmy często pewne rzeczy po raz pierwszy na świecie. Mieliśmy dobrych partnerów i dużo się nauczyliśmy. Jesteśmy przekonani, że przed nami otwiera się nowy rynek na całym świecie – właśnie przy budowie stadionów. Poza tym, podczas budowy borykaliśmy się z dwoma bardzo srogimi zimami, które nie były notowane od 10 lat. Ktoś powie, że zima to zima, ale jeżeli przez poprzednich 10 lat taka sytuacja się nie zdarzała, to mogliśmy być trochę zaskoczeni.

Musieli Państwo wstrzymywać prace?

Bezpieczeństwo przede wszystkim. Właśnie ze względu na bezpieczeństwo musieliśmy podejmować lokalnie niepopularne decyzje. Lech Poznań jakiś czas rozgrywał swoje mecze we Wronkach. Proszę mi wierzyć, że presja kibiców i środowisk związanych z piłką jest bardzo duża. Wszyscy chcieli jak najszybciej wrócić na stadion. Trzeba podejmować trudne decyzje i czasami zmieniać koncepcje na takie, żeby kibice mogli się wcześniej cieszyć z oglądania meczów na stadionie. Mamy tak zorganizowaną pracę, że budowy podlegają bezpośrednio prezesowi danej spółki, a dalej mnie. Gdy dochodzimy do końca, oczywiście zgodnie z tradycją staję pod mostem czy piję wodę z oczyszczalni. Tam się nie boję. Natomiast gdy wchodzę do tunelu pod ziemią, zawsze się denerwuję.

Bał się Pan kiedyś, że budowa skończona, a coś nie zadziała?

W dzisiejszych czasach największym ryzykiem jest sztuczna inteligencja obiektu. Ona po wciśnięciu guzika musi zadziałać. Wciskasz guzik – uruchamia się wentylacja i tak dalej. Nie widzę ryzyka, by stanąć pod mostem. Natomiast zawsze boję się wcisnąć ten guzik, który zweryfikuje, czy wszystko pod względem software’owym jest dobrze zrobione. Jak działa, to często skaczemy z radości, tak jak ostatnio na budowie tłoczni gazu w Goleniowie. Poza tym muszę powiedzieć, że jestem bardzo dumny z tego, że udało nam się w polskim inżynierskim wydaniu uczestniczyć w budowie największych przedsięwzięć w tym kraju. Budujemy terminal LNG w Świnoujściu, podziemny zbiornik gazu, kopalnie gazu i ropy, stadiony. I jesteśmy tam na poziomie projektowania i zarządzania projektem. To jest właśnie nasz największy sukces. Gdyby nas nie było, z pewnością tak jak teraz budowaliby to Polacy, ale tylko na poziomie podwykonawców. Muszę jeszcze dodać, że z tych wszystkich ostatnich realizacji najbardziej podoba mi się stadion Lecha w Poznaniu. To jest jedyny obiekt, który ma trybuny zbudowane mocno do góry, inne stadiony są bardziej rozłożyste. To mi trochę przypomina stadion Realu Madryt.


Troszkę o przyszłości

Kilkanaście lat temu nie zdawaliśmy sobie sprawy, że rozwój Spółki będzie następował w tak szybkim tempie. Kiedyś miałem marzenie, żeby być w Wigu20, dzisiaj już dawno zapomniałem, kiedy to było. Jestem bardzo pozytywnie nastawiony, patrząc na wszystkie dane makro Polski. Jesteśmy postrzegani w Europie jako rynek lokalny, jednak jestem przekonany, że w ciągu następnych 20 lat dogonimy Europę. Szykuje się wspomniany na początku wielki program energetyczny. W inwestycjach związanych z ochroną przeciwpowodziową jest dużo do zrobienia. Wspomnę tylko, że bez narzędzi finansowania, jakie udostępnia giełda, nigdy byśmy nie wyszli poza obrót 100 mln zł rocznie. Cały czas jesteśmy w procesie poprawiania efektywności. Musimy się konsolidować. Konkurencja już się określiła, a nowe podmioty z zagranicy mogą pojawić się np. przy ubieganiu się o kontrakty związane z ochroną przeciwpowodziową. Trzeba więc nieustannie się doskonalić.

A co jest dla Państwa najważniejsze?

 Do przetargów w energetyce przygotowywaliśmy się dwa lata. To jest dla nas w tej chwili priorytet. Poza tym chcemy rozwijać współpracę z Alstomem i OHL-em, dzięki nim pokonujemy bariery wejścia na nowe rynki.