Polski sektor stoczniowy od dawna czekał na impuls, który wyprowadzi go poza schemat podwykonawcy zagranicznych koncernów i wygląda na to, że właśnie go otrzymał. Hanwha Ocean zapowiada inwestycję o wartości 100 mln USD w ramach programu Orka. To nie tylko zapowiedź wzmocnienia gospodarki morskiej i stworzenia ponad 1300 miejsc pracy, ale przede wszystkim szansa na faktyczne unowocześnienie krajowego przemysłu stoczniowego. Koreańczycy obiecują coś, czego do tej pory w podobnych programach brakowało: pełny transfer technologii i budowę lokalnych zdolności MRO, czyli Maintenance, Repair and Overhaul. Innymi słowy, polscy inżynierowie mają nie tylko składać gotowe jednostki, lecz także samodzielnie je serwisować, modernizować i certyfikować co w praktyce oznacza wzmocnienie kompetencji, które od dawna były piętą achillesową polskiej marynarki i przemysłu obronnego.

Współpraca z rodzimymi firmami od PGZ Stoczni Wojennej, przez SR Nauta i Enamor, po Rockfin i Hydromegę ma pokazać, że Polska nie musi ograniczać się do roli dostawcy elementów, lecz może stać się pełnoprawnym uczestnikiem globalnych łańcuchów dostaw. Ambicje są spore: stworzyć z Pomorza europejskie centrum kompetencji w zakresie budowy i serwisu okrętów podwodnych, w oparciu o technologie sprawdzone już w koreańskich projektach KSS-III, wykorzystujących m.in. napęd AIP, akumulatory litowo-jonowe i pionowe wyrzutnie rakietowe VLS. To wszystko brzmi bardzo ciekawie, choć techniczna społeczność stoczniowa dobrze wie, że między deklaracją a rzeczywistym transferem wiedzy potrafi zmieścić się ocean formalności, zależności politycznych i różnic kulturowych.

Program Orka, poza przemysłowym wymiarem, obejmuje także rozbudowany system szkoleń od symulatorów i praktyki pokładowej po pełne ćwiczenia morskie, które mają przygotować polskie załogi do samodzielnej eksploatacji jednostek. Tu może kryć się najcenniejszy efekt uboczny inwestycji: realne doświadczenie, którego w polskiej marynarce często brakowało. W połączeniu ze szkoleniami dla inżynierów i techników w zakresie MRO, daje to szansę na zbudowanie w Polsce całego ekosystemu kompetencji od projektowania, przez montaż, po pełny cykl serwisowy.

Z danych OECD wynika, że w regionie pomorskim sektor stoczniowy zatrudnia dziś około 27 tysięcy osób, co stanowi 3,3% wszystkich miejsc pracy. Hanwha Ocean może tę liczbę znacząco zwiększyć, przyciągając nowych dostawców, centra badawcze i projekty eksportowe. Korzyści mają się rozlać także na sektor cywilny od budowy ekologicznych jednostek po obsługę morskich instalacji energetycznych. Trudno nie zauważyć, że inwestycja wpisuje się w globalny trend zrównoważonego przemysłu morskiego, gdzie obrona, energetyka i transport coraz częściej idą w parze.

Nie sposób jednak uciec od refleksji, że polski przemysł widział już wiele zapowiedzi „epokowych zwrotów”. Jeśli obietnice Hanwha Ocean faktycznie przełożą się na realny transfer wiedzy i wzmocnienie lokalnych firm może to być moment przełomowy. Sukces programu Orka zależy od jednego by polska strona nie ograniczyła się do przecinania wstęg i deklaracji o „historycznym znaczeniu”, lecz faktycznie dopilnowała, by każda śruba, plan szkoleniowy i certyfikat oznaczały realną, trwałą zmianę w krajowych kompetencjach technicznych. Bo jeśli tym razem się uda, Orka może wynieść polski przemysł stoczniowy na głębokie wody zamiast pozostawić go na „mieliźnie” niespełnionych obietnic.