MTU Aero Engines – Precyzja i profesjonalizm

|

MTU Aero Engines Polska sp. z o.o. do polski zawitała zaledwie niecałe dwa lata temu. należy do grupy najprężniej i najszybciej rozwijających się firm w naszym kraju. jej spółka matka, Mtu Aero Engines, to światowy lider w branży produkcji i napraw silników do samolotów cywilnych i militarnych. O tym dlaczego niemiecka firma postanowiła otworzyć zakład w Jasionce pod Rzeszowem oraz o perspektywach rozwoju przemysłu lotniczego z dyrektorem Mtu Aero Engines Polska sp. z o.o. Krzysztofem Zuzakiem rozmawia Wojciech Stepaniuk.

Czym konkretnie zajmuje się MTU Aero Engines?
Przede wszystkim jesteśmy wiodącym producentem silników lotniczych. Można powiedzieć, że działalność naszej firmy skupia się na trzech obszarach: rozwoju, produkcji i naprawie silników do samolotów cywilnych i wojskowych.

Możemy też poszczycić się umiejętnością integracji systemów do tychże silników oraz turbin przemysłowych wywodzących się z silników lotniczych. Ponad 40% działalności firmy skierowane jest na produkcję tak zwanych części do pierwszej zabudowy. Kolejne czterdzieści kilka procent to usługi remontów silników, a około 18% naszej produkcji związane jest z produktami i usługami dla lotnictwa wojskowego. W tej branży nasza firma jest strategicznym partnerem Niemieckich Sił Zbrojnych w zakresie niemal wszystkich lotniczych zespołów napędowych.

W jakich krajach MTU Aero Engines posiada swoje zakłady oraz w jakich obszarach produkcji prowadzi działalność polska fabryka?
W Niemczech MTU Aero Engines posiada trzy zakłady. Główny oddział jest zlokalizowany w Monachium, oprócz tego mamy zakłady w Ludwigsfelde i Hanowerze oraz mniejsze siedziby w Kanadzie, w Stanach Zjednoczonych i oczywiście w Polsce. Wzmacniamy też swoją pozycję poprzez współpracę z firmami na całym świecie. Ogólnie zatrudniamy ponad 7 600 pracowników.
Polska spółka córka naszej firmy, z siedzibą w Jasionce pod Rzeszowem, jest najmłodszym oddziałem MTU, funkcjonującym od ponad roku – w kwietniu 2010 r. obchodziliśmy pierwszą rocznicę startu produkcji.

Polski zakład właściwie odzwierciedla strukturę całej naszej korporacji. Produkcję można podzielić na cztery obszary. Pierwszy z nich to wytwarzanie łopatek kierowniczychwirujących do turbin niskociśnieniowych do silników lotniczych.
Drugi obszar obejmuje usługi serwisowe, a konkretnie regenerację elementów zespołów napędowych, m.in. różnego rodzaju przewodów rurowych do silników samolotowych (jak np. olejowe, paliwowe, powietrzne itp.).
Trzecim obszarem działalności firmy w Polsce jest montaż modułów turbin niskociśnieniowych. Ponadto zajmujemy się wstępną obróbką maszynową dysków i pierścieni do tychże turbin.

Obróbka maszynowa elementów wirujących do turbin niskociśnieniowych, jak dyski i pierścienie, to czwarty obszar działalności.
W tym roku zamierzamy rozpocząć finalną obróbkę tych części. Ta nowa działalność wywinduje polski oddział na najwyższy poziom, ponieważ będzie związana z produkcją części tak zwanej klasy pierwszej, czyli bezpośrednio odpowiedzialnych za bezpieczeństwo lotu.


Proszę powiedzieć, co skłoniło centralę firmy do otwarcia zakładu w Polsce i dlaczego wybór padł akurat na Jasionkę pod Rzeszowem?
Rzeszów jest pięknym miastem, które w ostatnim czasie bardzo pozytywnie zmieniło swój wizerunek. Oczywiście nie tylko ten fakt zadecydował o wyborze lokalizacji. Podejmowanie decyzji o umiejscowieniu nowej inwestycji było długim procesem, podczas którego krok po kroku eliminowano kolejne kraje i lokalizacje na podstawie rozmaitych filtrów. Zarząd firmy zadecydował, że pod rozwagę należy wziąć państwa europejskie leżące w promieniu około 2 tysięcy kilometrów od głównej siedziby firmy. Kolejnymi istotnymi czynnikami wpływającymi na proces selekcji były: dostępność kadry, infrastruktura, warunki ekonomiczne i koszty pracy.

Ostatecznie do wyboru pozostało nam kilka lokalizacji w Polsce i Rumunii. Polska zwyciężyła przede wszystkim dzięki dostępności wykwalifikowanych kadr, głównie inżynierów. Natomiast aspektem przemawiającym za lokalizacją w Jasionce była obecność w tym rejonie Stowarzyszenia „Dolina Lotnicza” i bogata tradycja przemysłu lotniczego. Zanim MTU Aero Engines pojawiło się w Jasionce, nasze kierownictwo spotykało się z szefostwem „Doliny Lotniczej”, by ustalić, jak spółka zostanie odebrana na gruncie lokalnym i sprawdzić otwartość na nowo powstające firmy. Okazało się, że zostaliśmy przyjęci z otwartymi ramionami. Dostaliśmy ogromne wsparcie ze strony „Doliny Lotniczej”, RARR-u (Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego – przyp. red.) oraz lokalnych władz i to właśnie miało decydujący wpływ na podjęcie ostatecznej decyzji odnośnie do lokalizacji nowego zakładu.

Istotna była też infrastruktura, którą posiada Rzeszów i okoliczne miejscowości. Tutaj będą krzyżować się budowana właśnie autostrada A4 i droga ekspresowa S19, która łączy północ i południe kraju. Ocenialiśmy również sam Rzeszów. Uczelnie wyższe, liczne nowe inwestycje w mieście to także czynniki o kolosalnym dla nas znaczeniu.
Dosłownie „za płotem” znajduje się również międzynarodowe lotnisko „Rzeszów Jasionka”, które oferuje codzienne połączenie z Frankfurtem. Dzięki temu mamy połączenie praktycznie z całym światem.

Uwzględniając cały szereg czynników, po ich skrupulatnej analizie zarząd podjął decyzję o budowie fabryki pod Rzeszowem. W wyniku tego 14 kwietnia 2008 roku odbyło się symboliczne „wbicie łopaty”. Już 1 kwietnia 2009 roku wystartowaliśmy z regularną produkcją seryjną, tak więc widać, że tempo budowy było naprawdę niesamowite. Dla nas to ogromny powód do dumy, bo to dzięki dużemu zaangażowaniu całego zespołu MTU Aero Engines Polska i wielu specjalistów z MTU możemy dzisiaj cieszyć się piękną fabryką, gdzie wszyscy wspólnymi siłami pracujemy na nasz sukces.
Szybkość budowy i sprawność podjęcia produkcji rzeczywiście budzą podziw. Teren firmy obejmuje 7 hektarów powierzchni. A jak kształtuje się powierzchnia produkcyjna?

Nasz zakład to ponad 18 tysięcy kilometrów kwadratowych zabudowy, w tym 13 tysięcy to obszar produkcyjny. Co ciekawe, cała ta konstrukcja została pomyślana tak, że do jej obsługi wystarczy bardzo skromny dział administracyjny. Pracują w nim zaledwie 23 osoby. Dzięki temu nie potrzebujemy dużej ilości powierzchni biurowej.

Jeśli chodzi o obszar produkcyjny, to można o nim powiedzieć, że jest adekwatny do działalności prowadzonej w polskim oddziale. Na razie powierzchnia nie jest w pełni wykorzystywana, ale to niebawem się zmieni. Na początku przyszłego roku powstaną nowe linie produkcyjne, które w pełni ją zagospodarują.

Na polskim rynku są już obecne firmy o podobnym profilu działalności. Czy nie obawiają się Państwo konkurencji w tak wąskiej branży?
Trudno określać firmy działające w naszej branży terminem „konkurencja”, ponieważ w większości przypadków łączy nas z nimi bardzo udana współpraca. W samej „Dolinie Lotniczej” wszyscy są otwarci na wspólne przedsięwzięcia. Często korzystamy z wiedzy naszych partnerów z innych firm i na odwrót. Jesteśmy otwarci na współpracę i nikt z polskiego oddziału firmy nie nastawiał się na jakąkolwiek ostrą rywalizację. Nasze wyroby wysyłamy do Niemiec, jak również bezpośrednio do klientów w Kanadzie czy Stanach Zjednoczonych.

Można więc śmiało powiedzieć, że spółka się rozwija.
Jesteśmy młodą firmą, bo dopiero w kwietniu 2011 roku minie druga rocznica naszej działalności w Polsce. Owszem, można powiedzieć, że firma rozwija się dynamicznie. Z roku na rok podwajamy sprzedaż obecnie wytwarzanych produktów. Wdrażamy też nowe projekty. W zasadzie ten intensywny okres będzie trwał do 2012 roku i będzie to dla nas czas pełen wyzwań, bo oprócz normalnej produkcji i realizowania dostaw nieustannie rozwijamy firmę. Nowa spółka musi okrzepnąć, musimy z ludzi, którzy przyszli do nas do pracy z różnych rejonów Polski, zrobić zgrany zespół, który wspólnie realizuje zadania.

Czy na istnieniu Państwa spółki zyska też polski przemysł lotniczy?

Na razie nie współpracujemy bezpośrednio z polskim przemysłem lotniczym, jednak w dłuższej perspektywie na pewno zyska. Następnym naszym krokiem jest szukanie możliwości współpracy na lokalnym rynku w różnym zakresie, na przykład dostawy oprzyrządowania, zakupu materiałów czy usług.
Docelowo chcemy krok po kroku przechodzić na lokalne źródła dostaw. Jednak w takiej firmie jak nasza, zanim rozpocznie się współpracę trzeba pokonać pewne etapy, które wymagają dużego nakładu pracy i są czasochłonne. Ustaliliśmy pewne priorytety, które realizujemy, i po osiągnięciu naszych celów będziemy myśleli nad współpracą na rynku lokalnym.

Poruszamy się w bardzo wyspecjalizowanej branży, korzystamy z zaawansowanej technologii. Stawiamy naszym partnerom bardzo wysokie wymagania. Każdy podmiot polskiego rynku, który wejdzie we współpracę z nami, będzie musiał dorównać naszym standardom pod względem jakościowym, systemowym i technicznym.

Mówiąc o wysokich standardach, warto zauważyć, że Państwa firma może pochwalić się kilkoma ważnymi certyfikatami.
Bardzo szybko zdobyliśmy niezbędne certyfikaty. Uzyskaliśmy na przykład certyfikat 21 G, dotyczący produkcji części do pierwszej zabudowy. Nie tak dawno zdobyliśmy certyfikat PART 145, posiadamy również certyfikaty na system jakościowy ISO oraz koncesję związaną z obrotem i sprzedażą części zaliczanych do produktów militarnych. A to wszystko udało się nam osiągnąć przez niecałe dwa lata istnienia firmy. Niezależnie od tego byliśmy też certyfikowani przez wszystkie organizacje lotnicze, z którymi współpracujemy.

Wcześniej wspomniał Pan o technologii, która do Polski przyjechała z Państwa macierzystej firmy. Czy MTU Aero Engines Polska wprowadza lub zamierza wprowadzić do niej swoje własne innowacje?
Na razie nie, bo jest na to jeszcze za wcześnie. Przemysł lotniczy nie sprzyja aż takim szybkim zmianom. Wszystko jest bardzo sformalizowane, bo proszę pamiętać, że produkujemy części, które są odpowiedzialne za bezpieczeństwo lotu. Tutaj latami wypracowuje się standardy, systemy, materiały i tak dalej. Jakakolwiek nowinka wymaga lat doświadczeń, badań i prób. Natomiast nie bez powodu mamy tutaj w Polsce dział inżynieryjny, który na pewno będzie pracował nad własnymi pomysłami. Mogę zdradzić, że grupa naszych inżynierów będzie projektowała elementy do nowego europejskiego przedsięwzięcia. Niektóre części nowego silnika będą zaprojektowane od podstaw właśnie w naszym dziale rozwoju.

A jak wygląda ów dział rozwoju?
Obecnie kluczowymi zagadnieniami w zakresie prac rozwojowych w MTU Aero Engines Polska jest projektowanie profili niechłodzonych łopatek turbin niskiego ciśnienia silnika lotniczego, narzędzi i oprzyrządowania do obróbki i testowania komponentów silnika oraz tworzenie oprogramowania jednostki kontrolującej i diagnostycznej dla silników lotniczych. W wydziale rozwoju zatrudniamy obecnie około osiemdziesięciu inżynierów, którzy podzieleni są na trzy grupy. Jedna zajmuje się projektowaniem komponentów silników, a przede wszystkim części turbin silników lotniczych.

Druga grupa zajmuje się projektowaniem i konstrukcją oprzyrządowania do testowania silników lotniczych, ale również oprzyrządowania badawczego.
Trzecia, bardzo duża grupa związana jest z tworzeniem oprogramowania jednostek kontrolujących silnik lotniczy, a także testowaniem podzespołów jednostki sterującej.

Jak wygląda współpraca MTU Aero Engines Polska z firmą matką?
Współpraca układa się bardzo dobrze, jesteśmy wręcz jedną wielką rodziną. Pomocne dla nas, dla MTU Aero Engines Polska, były sześcio- i dziewięciomiesięczne szkolenia w zakładach w Monachium, Berlinie i Hanowerze, podczas których nasi pracownicy zdobywali wiedzę i umiejętności, a co najważniejsze – nawiązali kontakty, które owocują podczas codziennej współpracy.

Jak wygląda kwestia kadry? Czy zamierzacie zwiększać zatrudnienie?
Choć firma istnieje od niecałych dwóch lat, proces zatrudniania pracowników rozpoczęliśmy znacznie wcześniej. Rekrutacją zajmowała się specjalistyczna firma headhunterska, która wprowadziła kilka progów selekcji pracowników. Z ponad dwóch tysięcy aplikacji wybraliśmy około 170 pracowników. Ci „wybrańcy” wysyłani byli do Niemiec. Tam spędzali minimum pół roku, ucząc się procesów, technologii, zasad firmy. Dzięki temu udało się nam płynnie wystartować z produkcją. Obecnie pracuje u nas 320 osób, ale zamierzamy zwiększyć zatrudnienie do przynajmniej 400 osób.

Jeżeli chodzi o wiek i wykształcenie naszych pracowników, to ponadto 60% z nich to osoby z wyższym wykształceniem. Wspieramy też pracowników, którzy kontynuują edukację na studiach podyplomowych, kształcimy naszą kadrę pod kątem języków obcych. Mamy młody, rozwojowy zespół, średnia wieku wynosi poniżej 30 lat Cieszymy się, że możemy wraz z naszymi pracownikami wspólnie przeżywać tak niezwykle radosne chwile, jak śluby, czy też narodziny dzieci.

A jakie plany na przyszłość ma MTU Aero Engines Polska?
Od początku, kiedy zapadła decyzja o inwestycji, firma brała pod uwagę możliwość potencjalnego rozwoju. Każde przedsiębiorstwo, które dokonuje nowych inwestycji, myśli przyszłościowo, dlatego też firma została wybudowana tylko na części siedmiohektarowej działki. Pozostaje wolna przestrzeń pod dalszy rozwój.

Odnośnie do planów strategicznych, czekamy na decyzję władz koncernu. Natomiast my jako MTU Aero Engines Polska obecnie skupiamy się na terminowym i rzetelnym realizowaniu zadań i projektów. Nadal zatrudniamy nowych pracowników, rozwijamy się i z optymizmem patrzymy w przyszłość, dążąc do coraz większej precyzji i autonomii.